sobota, 21 września 2013

Krk z góry

W poszukiwaniu ustronnych miejsc należy wyjechać z miasta, nawet w pochmurny dzień na plażach jest wiele ludzi, mało kto natomiast wybiera się w góry. Na wyspie Krk, nie ma wysokich szczytów,  do 500 m, liczone od poziomu morza, czyli tutaj od 0 :) . Mapy turystyczne zawierają wiele szlaków, co ciekawe mieliśmy 2 mapy i obie przedstawiały całkiem różne ścieżki, pokrywające się w bardzo małym stopniu. Najdokładniejsza była darmowa mapka, ale znaleźliśmy ją w ostatnich dniach i obejmowała jedynie terem Baśki (miasteczka na wyspie Krk)

Droga do Dużej Luki
 Pasterstwo na Krku odgrywało ogromną rolę, góry podzielone są na działki kamieniami nie tylko w celu oddzielenia terenu, ale także w celu odsłonięcia ziemi, więc całe góry pokryte są kamiennymi murkami, które wyznaczają drogę, z której nie sposób zboczyć, jest jednak wiele skrzyżowań, które nie zostały dokładnie naniesione na mapy.
Jeśli nie przepadamy za leżeniem na plaży, to jest wiele miejsc do trekkingu, poza górami, warto wybrać się w miejsca niedostępne dla samochodów, takim miejscem są różne zatoki, w tym Luka- mała i duża

Droga na Obzovą - najwyższy szczyt na Krk
Widoki zapierają dech w piersiach
Teren jest bardzo rozległy i niemal w całości odsłonięty na słońce, szybko skończył nam się zapas wody, siły i nieco wystraszyła nas perspektywa powrotu w 40 stopniowym upale bez wody, jednak turystyczna Chorwacja mile nas zaskoczyła : na końcu drogi, w miejscu, które wydawało się kompletnym odludziem czekała na nas najpiękniejsza plaża w tej części kraju, oraz niewielka knajpka. Turyści docierali tutaj kajakami, łódkami, lub tą trasą co my (ok 3-4 godziny w jedną stronę od starej Baski), jednak nie było nas wielu, zwłaszcza, że plaża była ogromna, w porównaniu do tych, które widzieliśmy wcześniej. Na szczęście, ceny nie różniły się od tych w mieście, więc na miejscu wypiliśmy piwo i całkiem niedrogo wróciliśmy do miasta taksówką wodną. Od razu poinformowano nas, że trzeba będzie na nią czekać około 4-5 godzin, ale i to było za krótko żeby nacieszyć oczy i duszę tym wciąż dzikim miejscem.






piątek, 20 września 2013

Chorwacja na wakacje

Polskie realia dla pełnoetatowca są nieubłagane, trudno zorganizować podstawowe elementy konieczne do dalekich podróży, czyli czas i pieniądze. Kiedy zbliża się czas urlopowy, wybór zazwyczaj pada na Polskie morze, pełne uroków i o niepowtarzalnym klimacie. Myślę, że nikogo nie trzeba przekonywać, że jest to wspaniałe miejsce i z całą pewnością warto je odwiedzić, jednak jeśli w tym roku zdecydujemy się odmienić urlop, to warto rozważyć wyjazd do Chorwacji. Morze Adriatyckie z Bałtykiem łączy jedynie sól i nazwę. Największe różnice to temperatura, krajobraz, temperament oraz kultura.
Patrząc z perspektywy Dolnego Śląska, droga, do najbardziej wysuniętego na północ miejsca w Chorwacji jest niemal dwukrotnie dalsza niż do najbliższego punktu nad Bałtykiem . Bez wielu przystanków, jedynie na CPNach w celu zakupienia winiet oraz tankowania zajęła nam 10-11 godzin. Przy okazji wybierając taką drogę: warto zwrócić uwagę na mijane kraje. Przejeżdżając kolejno przez Czechy, Austrię i Słowenię przekonamy się, że w jakości dróg wcale nie jesteśmy na końcu Europy. Miłym zaskoczeniem jest także Słowenia, która wydaje się najładniejsza z wszystkich mijanych miejsc.
Dalmatyńskie wybrzeże Chorwacji ciągnie się przez niemal 400 km w kierunku Północ-Południe ( długość wybrzeża, łącznie z wyspami to 5835 km!), wiąże się to ze zróżnicowanym krajobrazem w różnych miejscach kraju. My wybraliśmy Krk, gdzie fauna i flora nie jest tak egzotyczna jak na południu kraju, temperatura jest nieco niższa, lecz mimo to, stanowczo różni się od naszej. W ogrodach rosną figi, a w morzu postrach wśród turystów sieją jeżowce. Plaża niemal na całej wyspie jest kamienista, czasem żwirowa, lecz piasku nigdzie nie udało nam się odnaleźć. Wchodząc do wody bez odpowiednich butów łatwo skaleczyć stopy. Morze jest tak spokojne jak jezioro, idealne do pływania łodziami, porty pełne są łódek prywatnych i tych do wynajęcia, a plaże krótkie i w większości stworzone dla turystów. Po Polskiej plaży można iść w nieskończoność, trochę mi tego brakowało tutaj.
 Niemal każde miasto przy morzu jest rozwinięte turystycznie. Język Chorwacki słychać jedynie w sklepach, na ulicach królują Włosi, Niemcy, Polacy i inni podróżnicy, ceny ze względu na to są dość wygórowane, posiłki w restauracjach są o około 50% wyższe niż w Pl. w sklepach owoce i warzywa są tańsze, jednak mięso niemal dwukrotnie droższe. Jeśli wybieramy się samochodem i mamy możliwość zabrania wyprawki, warto zabrać trochę Polskich potraw. Bardzo ulżyło  to naszemu budżetowi, ponieważ kilka lokalnych posiłków w restauracji, dla 5 osobowej grupy osiągnęły cenę paliwa w dwie strony.


czwartek, 19 września 2013

Arbuzy, sery i oliwa czyli to co w Albanii najsmaczniejsze

W sprawie cen, za żywność, noclegi i wszelkie używki typu alkohol, wszystko jest nieco tańsze niż w Polsce, zwłaszcza owoce. Na targach, wszelkich stoiskach, można kupić warzywa i owoce niemal za bezcen. Ogromne arbuzy stanowiły podstawę naszej diety, ważne aby mieć zawsze duży zapas wody, ale na miejscu to będzie oczywiste.
Kuchnia albańska to przede wszystkim zapożyczenia z kuchni tureckiej. Potrawy spotykane wszędzie to Pilaw - ryż gotowany w rosole, może być z dodatkami mięsa, różnego rodzaju sery, oliwki, papryczki i oliwa, oliwa, oliwa. Wszystko w oliwie, najlepiej na ostro. Jeden posiłek wyjątkowo utkwił mi w pamięci, kiedy to w Boge trafiliśmy do rodzinnej "knajpki" poprosiliśmy o coś "lokalnego" i dosłownie za grosze dostaliśmy wielki talerz wypełniony różnymi serami, i mięsem przygotowanym na różne sposoby - suszone, marynowane, gotowane i smażone. Podane razem z domowym chlebem i dziwnym, bardzo rzadkim serem, niemal przypominającym śmietaną, był to najbardziej charyzmatyczny posiłek jaki tam jadłam .
Wszędzie dostępny jest Vranac, wino dostępne na całych Bałkanach, ale jednym z najpopularniejszych alkoholi tutaj to Rakija, diabelski alkohol, lokalnie serwowany w plastikowych butelkach, noszących ślady użytkowania :).

środa, 18 września 2013

Krótko po Albanii

W poprzednim poście można zobaczyć mapkę Albanii, powierzchnia tego kraju jest nieco większa od powierzchni Dolnego Śląska, więc w ciągu kilku dni można bardzo dobrze ją zwiedzić. Wzdłuż brzegu ciągnie się przez ponad 350 km i jest to 350 km czystej rozkoszy :) Ta szerokość geograficzna zapewnia wyśmienitą pogodę, zwłaszcza z sezonie, woda w morzu w sierpniu jest niewiarygodnie ciepła, mimo upałów powietrze jest przyjemne i w porównaniu do Polskich upałów tutaj funkcjonuje się dużo lżej.
Jak wspominałam wycieczka do Albanii powinna obejmować zarówno morze jak i góry, poniżej mapka jak wyglądała nasza trasa, w Albanii spędziliśmy 12 dni.


Wyświetl większą mapę

W tym czasie zwiedziliśmy kilka większych miast, Shkoder, Kruje, Durres, Berat, wszystkie były na swój sposób wyjątkowe, jednak prawdziwy urok Albanii można dostrzec wyjeżdżając z miast. Miejscowości, w których nocowaliśmy  po drodze, Boge, Zwernec, Karpen - te miejsca wywarły na mnie największe wrażenie. Miejscowości, o których mowa były naszą bazą wypadową w góry lub na plażę :) z Boge przemierzaliśmy zbocza Bridashes, oraz Qafa e Terthores, z Radomire natomiast ruszyliśmy na najwyższy szczyt Albanii - Korab. Szlak nie jest oznakowany wyjątkowo dobrze, ale na zboczach można spotkać wypasających owce miejscowych "górali", którzy są skorzy do pomocy, jeden z nich, raczej młody, był całkiem rozbawiony naszą ambicją, okazało się, że tubylec dorównał nam kondycją, co więcej, towarzyszyło mu stado bydła.

Albanię opuściliśmy w smutku, jeden dzień jeszcze spędziliśmy zwiedzając Macedonię, jej stolica Skopje. Następnego dnia ruszyliśmy do domu, na stare śmieci, a Wyjazd przypominał całkiem fajną bajkę. Po takiej bajce nie chce się wracać do rzeczywistości :)

wtorek, 17 września 2013

Albania - Shqiperia czyli Kraj Orłów

Kolejna cześć wycieczki po Bałkanach to Albania "Kraj Orłów", która bardzo wyróżnia się na tle europy , między innymi językiem (zalicza się do indoeuropejskich, ale brzmi egzotycznie). Jest to także jeden z dwóch krajów w Europie, gdzie dominuje Islam (teoretycznie). Sam kraj ma stosunkowo niedługą historię, w ostatnich latach bardzo dotkliwie był doświadczany przez komunistów, dzięki rządom dyktatora Enwera Hodży powierzchnia kraju pokryta jest chyba w całości przez małe i  większe bunkry.

herb i flaga Albanii - dwugłowy orzeł na czerwonej tarczy
Przed wyjazdem do Albanii większą grupą przyda się uzgodnić : nie narzekamy na warunki, koniec, kropka. Zwłaszcza jeśli chcemy odwiedzić kilka miejsc i zarówno zahaczyć o góry jak i o morze. W tym wypadku lepiej zdecydować się na noclegi pod namiotami. Kempingi są w większości popularnych miejsc, cena dla obcokrajowców po około 5 euro za noc, jednak nie ma co liczyć na ciepłą wodę, co ciekawe, nie są powszechne muszle klozetowe, królują ubikacje "na Małysza" (nie tylko na kempingach, także w restauracjach). Sprzymierzeńcem jest pogoda, nawet jeśli nie dojedziecie na czas do kempingu, noclegi "na dziko pod namiotem" w odpowiednim miejscu są super przygodą, najlepiej w pobliżu jakiegoś jeziorka, lub innego źródła wody. Zaletą i wadą jest powszechny brak władz, więc nie grozi nam mandat (poza miastami), możemy spożywać alkohol w dowolnym miejscu i rozpalać ognisko gdzie tylko nam się podoba. Nawet jeśli trafi się Pan władza i zdecyduje, że powinniśmy być ukarani 2-3 euro rozwiązuje problem, przynajmniej tak było w naszym wypadku, kiedy to okazało się, że jechaliśmy pod prąd (mimo, że podążaliśmy za tubylcami). Przez 3 tygodnie spotkaliśmy jeden radiowóz, więc w razie jakiegokolwiek zagrożenia jesteśmy zdani na siebie. Taką sytuacją jest na przykład jeśli droga (zazwyczaj poza miastem nieasfaltowa) okaże się zbyt urozmaicona dla naszego podwozia. Jeśli kłopot przydarzy się w jakiejś wiosce, to możemy liczyć na Albańczyków, którzy są mili i ciekawi turystów, których jest tu więcej niż można się spodziewać, nawet w najmniejszych wioseczkach można spotkać obieżyświatów. Zwłaszcza Czesi i Polacy są wszechobecni. 



Albania to jedno z tych miejsc, gdzie natura wciąż kontroluje codzienne życie, dzika przyroda urzeka swoją potęgą, warto tu przyjechać teraz, zanim cywilizacja odkryje to miejsce, na łąkach wyrosną pensjonaty, a ceny nie osiągną poziomu zachodniego, bo na pewno to się stanie. Albania nie słynie z przepięknych krajobrazów, z ciepłego morza i przepięknych i dostojnych gór, raczej nie kojarzy się z miejscem, gdzie warto wybrać się na wakacje. Właśnie z tego powodu polecam tam pojechać, bo ten stan już wkrótce się zmieni, klimat tego kraju sprawia, że nie chce się stąd wyjeżdżać.



Wyświetl większą mapę

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Kilka dni w Czarnogórze 3

Jeden dzień spędziliśmy w portowym miasteczku Kotor, jednym z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w tej części europy, niemal każda budowla jest zabytkowa,  charakterystyczna dla poszczególnych średniowiecznych stylów Miasto pełne jest wąskich kamiennych uliczek i wysokich budynków, świątyni, pałaców, małych i większych kamiennych placów. Nie trzeba planować tutaj dnia, w każdym miejscu jest coś pięknego i ciekawego, wartego zwiedzenia, a czas płynie bardzo szybko. Nie znaleźliśmy wielu restauracji, te które minęliśmy miały wysokie ceny.
Portowe miasto Kotor
Stąd na jeszcze jedną noc wróciliśmy do Crvena Glavica a następnego dnia opuściliśmy Montenegro,  odwiedzając po drodze miasteczko Bar, aby napić się piwa w barze w Barze :) 
Planując wyjazd w te regiony trudno dopatrzeć się wad. Wszystko jest takie, jakie powinno być, podróż przewyższyła moje oczekiwania, pogoda dopisywała przez cały wyjazd, miejsca urzekały swoim pięknem, góry zapierały dech, a morze koiło zmysły. Wady? 1400 km i kilkanaście godzin jazdy - z tym łączyły się główne koszty tej podróży. Dlatego połączyliśmy wyjazd z dalszą częścią półwyspu Bałkańskiego.

niedziela, 16 czerwca 2013

Kilka dni w Czarnogórze 2

Następnym punktem naszej wyprawy było miasteczki Święty Stefan. Po drodze było kilka przystanków,
Kanion Nevido
w tym był kanion Nevido - nie spotkaliśmy w jego okolicy żadnego turysty. Nie udało nam się go przejść, ma około 3 km długości lecz o ile nie posiada się ponad przeciętnych zdolności do nurkowania i wspinaczki jest to niemożliwe. Mimo to próba zdobycia go przyniosła nam wiele radości. Zimna, na zmianę głęboka i płytka woda, wiele wodospadów i strome, wysokie skały dostarczyły nam mocnych wrażeń, do środka nie zaryzykowaliśmy zabrania aparatu, widok przed wejściem, w porównaniu do tego co można spotkać w środku, prezentuje się niepozornie. 








Klasztor Ostrog

Nie udało nam się zwiedzić wielu zabytków, jednak do niezapomnianych miejsc stworzonych przez człowieka zalicza się manastri Ostrog - prawosławny klasztor, posiada 4 cerkwie częściowo wyryte w skałach wapiennych. Wewnątrz można podziwiać siedemnastowieczne freski . Droga do niego jest wąska i niezwykle kręta, wybierają się tam warto sprawdzić czy danego dnia nie ma żadnego święta, ponieważ na drodze bardzo łatwo o korek. W środku panuje specyficzna atmosfera, ludzie którzy tutaj przyszli to tylko w małej części turyści, większość przyszła wznieść modlitwę i wszelki hałas nie jest tutaj tolerowany. Aby wejść należy zakryć ramiona, krótkie spodenki byłyby oznaką braku szacunku, w czasie mojej wizyty nikt nie ośmielił się pokazać tam nieodpowiednio ubrany.

Droga z Zabljaka do Sveti Stefa to 230 km, jednak wraz z przystankami zajęłam nam cały dzień, po dotarciu na  miejsce kempingu - Crvena Glavica naszym oczom po raz pierwszy tej podróży ukazało się morze Adriatyckie, ciepłe, słone i egzotyczne. Po kąpieli w tym morzu na skóra staje się sztywna od soli, na szczęście na kempingu są prysznice. Obszar kempingu jest bardzo duży, jednak długo szukaliśmy placu dla nas, dzięki temu Crvena Glavica jest świetnym miejscem do poznania nowych ludzi, różnych narodowości. Każdy kogo tam spotkaliśmy był otwarty i uśmiechnięty, mimo różnic językowych wszystkich łączyły podstawy angielskiego i odrobina gestykulacji. Noce były gorące i nieustannie brzmiały cykady, do których łatwo się przyzwyczaić. 
Kemping Crvena Glavica

Święty Stefan to niewielkie miasteczko żyjące z turystyki, na każdym kroku były małe restauracje i przytulne knajpki. Spośród wszystkich miast, tutaj jedzenie było w najniższych cenach. Warto wybrać coś z lokalnych  potraw i przejść się uliczkami miasteczka o zachodzie słońca aby  poczuć wyjątkowy klimat tego miejsca. W restauracjach można poprosić o poradę co do wyboru potrawy, przepyszne są tutaj nadziewane papryki, gulasze, grillowane mięsaa, w każdym menu wiele stron zajmują owoce morza, jednak te zawsze mają wyższą cenę. Z lokalnych alkoholi na pewno będziecie mieli okazję spróbować Rakiję, która w smaku przypomina śliwowicę, jednak ta dostępna w sklepach ma inny smak od tej wytwarzanej lokalnie. Miejscowi są bardzo otwarci, wystarczy odrobina życzliwości aby trafić na kogoś, kto z chęcią podzieli się charakterystycznym trunkiem, zazwyczaj z plastikowej, noszącej ślady użytkowania butelki. Pozostaje jedynie obdarzuć zaufaniem producenta i spróbować lokalnych wyrobów. Bardzo popularne jest tu wino Vranac, łatwo wypatrzeć je niemal w każdym sklepie, w przystępnej cenie. W Czarnogórze jest tylko jeden browar, Niksic, piwo nazwane tak od miasta w którym jest wytwarzane, dostępne było również w Serbii i Albanii. W naszym gronie jednogłośnie wybraliśmy je jako najlepsze dostępne w tym regionie.